Terapia Bezpieczeństwa Emocjonalnego (EST)
Pierwszy anglojęzyczny artykuł prezentujący podstawy Terapii Bezpieczeństwa Emocjonalnego został niedawno udostępniony online. Link jest tutaj: Introducing Emotional Safeness Therapy for depression and personality problems
Terapia Bezpieczeństwa Emocjonalnego (po angielsku: Emotional Safeness Therapy, w skrócie EST) to nowe integracyjne podejście do leczenia nawracającej depresji i współwystępujących problemów osobowościowych. Metoda ta została z powodzeniem wdrożona w poliklinice psychiatrycznej Szpitala Uniwersyteckiego Akershus, największego dostawcy usług medycznych w Norwegii, i była prowadzona jako terapia grupowa w ramach projektu naukowego przez okres trzech lat (2015-2018). Więcej na temat samego projektu znajdziesz w artykule: Development of Multidimensional Model of Change and Emotional Safeness Therapy – the backstage view
Bezpieczeństwo Emocjonalne
Termin “bezpieczeństwo emocjonalne” to niestety nieprecyzyjne tłumaczenie angielskiego terminu „emotional safeness”. Rzecz w tym, że rozróżnienie pomiędzy „safeness” i „safety” jest absolutnie centralne dla podstaw konceptualnych terapii EST. Niestety, chociaż w języku angielskim są to dwa różne słowa i w społecznej neuropsychologii przypisano im dwa różne znaczenia, w języku polskim oba tłumaczone są jako «bezpieczeństwo», co nie pozwala na zróżnicowanie znaczeń po przetłumaczeniu. Dlatego kluczowe pojęcia w Emotional Safeness Therapy wolę stosować w brzmieniu oryginalnym.
Określenie Emotional Safeness (jako odmienne od emotional safety) wywodzi się bezpośrednio z pojęcia “bezpieczeństwo społeczne” (social safeness) zaproponowanego przez Paula Gilberta jako część trójdzielnego modelu regulacji emocji.
O ile social safeness w modelu Gilberta odnosi się do jakości relacji interpersonalnych, o tyle „emotional safeness” rozszerza zakres oryginalnego konceptu na jakość relacji z samym(ą) sobą.
Terapia Bezpieczeństwa Emocjonalnego postrzega jakość relacji z sobą jako kluczowy aspekt zdrowia psychicznego. Tak jak nigdy nie możemy całkowicie kontrolować sposobu, w jaki traktują nas inni ludzie, tak zawsze możemy zmienić sposób, w jaki traktujemy samych siebie. To bardzo ważne z terapeutycznego punktu widzenia.
Emocjonalne bezpieczeństwo (safeness) może być zdefiniowane jako poczucie akceptacji, wsparcia, ciepła, troski i otuchy w relacji z samym sobą. Poczucie to może być osłabiane lub niwelowane m.in. przez negatywną samokontrolę (self-coercion) i samokrytycyzm.
Model EST
Terapia Bezpieczeństwa Emocjonalnego traktuje (1) elastyczność psychologiczną i (2) bezpieczeństwo (safeness) emocjonalne jako dwa psychologiczne filary zdrowia psychicznego. Każdy z nich może odgrywać mniejszą lub większą rolę w leczeniu różnych rodzajów problemów psychicznych.
Cztery główne cele terapeutyczne realizowane w Emotional Safeness Therapy, to zwiększenie:
– AWARENERSS w odniesieniu do własnego doświadczenia
– SAFENESS w stosunku do siebie
– CONNECTEDNESS w stosunku do innych
– EMPOWERMENT w odniesieniu do własnego życia

EST integruje różne strategie kliniczne, częściowo autorskie a częściowo zapożyczone, głównie (ale nie wyłącznie) z terapii akceptacji i zaangażowania (ACT) oraz terapii skoncentrowanej na współczuciu (compassion-focused therapy).
Terapia EST integruje konceptualnie oba te kierunki w oparciu o Wielowymiarowy Model Zmiany. Można powiedzieć, że EST jest nową generacją terapii ACT, bo z niej się bezpośrednio wywodzi.
Czym się różni EST od tradycyjnej wersji ACT?
Przede wszystkim wzmocnieniem znaczenia jakości relacji interpersonalnych klienta w kontekście emocjonalnej jakości relacji z samym sobą.
Na przykład, wielu depresyjnych klientów wybrałoby “posiadanie przyjaciół” lub “miłość” jako swoje wartości. Jednak dążenie do tych wartości w sposób uległy lub emocjonalnie zależny tylko pogorszyłoby ich sytuację na dłuższą metę, prowadząc do nieuniknionych «katastrof” emocjonalnych.
Tak więc, podczas gdy tradycyjny terapeuta ACT skupia się na tym, w jakim kierunku podąża klient (zgodnym z własnymi wartościami czy przeciwnym), terapeuta EST koncentruje się również na stylu w jakim klient podąża.
Więcej na temat tego podejścia znajdziesz w artykule: Introducing Emotional Safeness Therapy for depression and personality problems
Jak (nie)uczyć się psychoterapii
https://vimeo.com/507550745
Dlaczego warto uczyć się ACT?
https://vimeo.com/506848534
Wstyd – część 1: Spotkanie
Czy wstyd jest wstydliwym tematem? Przeglądając literaturę psychologiczną można odnieść takie właśnie wrażenie. Ilość publikacji naukowych i popularnonaukowych dotyczących wstydu jest nieproporcjonalnie mała w stosunku do powszechności tego psychologicznego fenomenu. Łatwiej jest pisać o miłości, samotności lub technikach manipulacji, zapominając że wstyd jest psychospołecznym procesem, który wpływa na każdą sferę naszego życia. Są oczywiście na…
Wstyd – część 1: Spotkanie
Czy wstyd jest wstydliwym tematem? Przeglądając literaturę psychologiczną można odnieść takie właśnie wrażenie. Ilość publikacji naukowych i popularnonaukowych dotyczących wstydu jest nieproporcjonalnie mała w stosunku do powszechności tego psychologicznego fenomenu. Łatwiej jest pisać o miłości, samotności lub technikach manipulacji, zapominając że wstyd jest psychospołecznym procesem, który wpływa na każdą sferę naszego życia. Są oczywiście na rynku wydawniczym wyjątki, jak książka Paula Gilberta „Shame”, ale nie ma ich zbyt wiele.
Wstyd pomijany jest wstydliwym milczeniem również w literaturze pięknej. Choć i tutaj – podobnie jak w literaturze fachowej – spotykamy wyjątki:
– Co ty tu robisz? – spytał Pijaka Mały Książę.
– Piję – odpowiedział ponuro Pijak.
– Dlaczego pijesz? – spytał Mały Książę.
– Aby zapomnieć – odpowiedział Pijak.
– O czym zapomnieć? – zaniepokoił się Mały Książę.
– Aby zapomnieć, że się wstydzę – stwierdził Pijak, schylając głowę.
– Czego się wstydzisz? – dopytywał się Mały Książę.
– Wstydzę się, że piję – zakończył rozmowę Pijak.
Na podstawie: Antoine de Saint-Exupery “Mały Książę”
Spotkanie ze wstydem
Jakiś czas temu zawitał do mojego gabinetu klient zmagający się z depresją. Za namową lekarza rodzinnego zdecydował się na terapię i przyszedł do mnie na swoją pierwszą konsultację. Taka wstępna rozmowa ma zwykle na celu wzajemne poznanie się terapeuty i klienta, zebranie podstawowych informacji i sformułowanie pierwszych celów wspólnej pracy. Nazywamy to tworzeniem przymierza terapeutycznego.
W trakcie konsultacji okazało się, że dla mojego gościa jest to nie tylko pierwsze spotkanie ze mną, ale w ogóle pierwsze w życiu spotkanie z psychoterapeutą, więc część rozmowy – jak zwykle w takich sytuacjach – poświęciliśmy jego oczekiwaniom i wyobrażeniom na temat terapii.
Robiąc notatki widziałem, że cała sytuacja jest dla niego trudna. Oddychał płytko i nierówno, jak przy dużym wysiłku. Siedział prawie nieruchomo i łatwo zauważyłem, że jego ciało jest napięte, a głowę chowa w ramiona. Gdy mówił o sobie i swoich problemach, rzucał mi czasem przelotne spojrzenia, ale przez większość czasu patrzył gdzieś daleko przed siebie.
Z kolei, gdy ja mówiłem, zasłaniał twarz ręką poprawiając okulary lub pocierając brodę i czoło. Sprawiał wrażenie kogoś, kto czuje się niewygodnie we własnej skórze i zdawało mi się, że chciał się ukryć przed moim wzrokiem, jakby chciał zniknąć lub stać się dla mnie niewidzialny. Wyglądało, jakby chciał się zapaść pod ziemię i to dosłownie.
Po spotkaniu odprowadziłem mojego klienta do drzwi i pożegnaliśmy się, umawiając na kolejną wizytę. Stojąc już w progu z ręką na klamce, zawahał się przez chwilę, odwrócił w moją stronę i patrząc mi tym razem prosto w oczy powiedział: “Wiesz, w drodze do twojego gabinetu bałem się tylko jednego. Bałem się, że usłyszę: weź się w garść! Dziękuję”…
Nasze spojrzenia spotkały się i przez chwilę staliśmy razem w milczeniu. Dla mnie te kilka sekund milczenia miało większą wagę niż poprzednie 60 minut rozmowy. Wiedziałem, że w tym momencie znaleźliśmy się po tej samej stronie barykady, która oddziela od siebie czasem nawet najbliższych ludzi. Barykady, którą jest wstyd.
Ale co właściwie znaczyły słowa klienta?
Dla wielu osób zwrócenie się o pomoc psychologiczną związane jest z doświadczeniem wstydu. Takie jest przesłanie naszej kultury: złamana noga uprawomocnia szukanie profesjonalnej pomocy, złamane serce – niekoniecznie. W trakcie kolejnych sesji poznałem historię życia klienta i zrozumiałem, że oczekiwał, iż spojrzę na niego z wyższością, okiem krytyka i sędziego. Spojrzeniem, do którego już się w życiu przyzwyczaił.
Gdy zadawałem mu standardowe pytania diagnostyczne, w jego uszach brzmiało echo krytyki i zawstydzania, którego często doświadczał w dzieciństwie i które bynajmniej nie omijało go ze strony bliskich w życiu dorosłym. Jeden z powtarzających się wątków tej krytyki można by streścić właśnie w słowach ”weź się w garść!” – jakby całe nieszczęście tego świata brało się z tego, że ludzie “za mało się starają”.
Obarczanie ludzi winą za ich własne nieszczęścia i niepowodzenia jest niestety dość częste w naszym społeczeństwie. W kontekście doświadczeń życiowych, mój klient spodziewał się podobnej postawy również z mojej strony. Miał zresztą powody, żeby być ostrożnym. W końcu, gdy ujawniamy innej osobie nasze skryte uczucia i prawdziwe myśli stajemy się psychologicznie obnażeni i jeszcze bardziej podatni na zranienie.
Czy inni zaakceptują nas takimi, jakimi naprawdę jesteśmy pod maską społecznej poprawności? – to pytanie zadajemy sobie wszyscy od czasu do czasu. To pytanie zadają sobie klienci w drodze do naszego gabinetu. Terapeuta może w takiej sytuacji łatwo dolać oliwy do ognia wstydu, który od środka trawi klienta. Niekoniecznie celowo i niekoniecznie świadomie. Większość ludzi, których ranimy w życiu zostaje przez nas zraniona bez złych intencji. Mnie tym razem udało się tego nie zrobić.